Mam mieszane uczucia do coverów. Nowy głos, śpiewający dobrze mi znane słowa, tylko mierzwi i gryzie jak niewygodny sweter z grubej wełny. Niby ładny, niby ciepło, ale jednak coś jest nie tak.
Sytuacja się zmienia, gdy utwór przestaje być coverem, a zaczyna żyć własnym życiem. To już nie tylko nowy głos, ale nowe wszystko. Piosenka nie jest bezrefleksyjnie odśpiewana, ale zyskuje zupełnie inną interpretację. I nagle tekst, który znaliśmy od zawsze, znaczy jeszcze więcej. Nie sposób tego nie docenić.
W ostatnim czasie natknęłam się na dwie świetne produkcje, które tchnęły nowego ducha w dobrze znane hity. Jedna z nich powstała w ramach kampanii Do You marki Pumy, której celem jest zainspirowanie kobiet do odważnego życia. Życia bez ograniczeń, bez powstrzymywania się od szczęścia czy podejmowaniem wyzwań. Puma chce wzniecić w kobietach ogień, którego nie będzie można ugasić. Ambasadorkami marki na świecie jest m.in. Cara Delavinge czy Selena Gomez. W Polsce akcje wspiera Justyna Święs i Mary Komasa, które w ramach projektu wykonały razem kultowy przebój Edyty Górniak Jestem kobietą. Obie piosenkarki tworzą muzykę docenianą przez wymagająca publiczność – nie uciekły w bylejakość, żeby zdobyć masową popularność. Nie dziwię się, że są twarzami projektu Do You, bo swoim życiem udowadniają, że założenia kampanii są im bliskie.
Za aranż do utworu odpowiada Kuba Karaś, który razem z Justyną Święs tworzy duet The Dumplings. Jesteś kobietą nabrało nowego charakteru, a nowoczesne, elektryczne brzmienie odświeżyło hit sprzed 25 lat. Mocny wokal Edyty Górniak został zastąpionymi delikatnymi głosami młodych wokalistek, nie brak im jednak wiarygodności. Wierzę, gdy śpiewają, że kobieta nigdy się nie podda, że jest wolna i może sięgać chmur. Ich śpiew ma w sobie lekkość, która sprawia, że wszystkie określenia kobiety odbierane są jako oczywistość. One nie muszą nas przekonywać do niczego, bo po prostu wiedzą, że kobieta jest dobrem i złem, wodą i ogniem. Wiedzą to wszystko i przedstawiają odbiorcom jako fakt, a nie jako obietnice.
Tłem dla pięknych słów Jacka Cygana są równie piękne obrazy. W teledysku do utworu pojawiają się dwie inne wyjątkowe kobiety – Ania Bielawska i Dominika Zatorska. Silne, młode, poświęcające wiele dla swoich marzeń również udowodniły, że nie zostały twarzami kampanii przypadkowo. Towarzyszą sobie nawzajem w codziennych sytuacjach, stanowią wsparcie i mobilizacje. Senne momenty tuż po przebudzeniu są przeplatane z energicznym wskakiwaniem do jeziora czy szaleńczym biegiem. Teledysk obrazuje życie kobiety, pokazuje jej siłę i różnorodność, a jednocześnie nie zawiera niepotrzebnego patosu. Klip wzbudza ciepłe uczucia – niemal poczułam, ze bycie kobietą to wszystko, czego dziś chcę.
Drugim utworem, które zyskał nowe życie jest piosenka Izabeli Trojanowskiej pt. Wszystko, czego dziś chcę. Utwór wraz z teledyskiem promują serial Rojst, który pojawi się na Showmax już 19 sierpnia. Akcja serialu toczy się w latach osiemdziesiątych i dotyczy śledztwa prowadzonego przez młodego redaktora na temat morderstwa prostytutki i działacza komunistycznego. Teledysk stanowi przedsmak serialu Rojst i w pigułce ukazuje jego charakter – styl lat osiemdziesiątych, prostytutki i politycy, nieco niepokojący klimat, kolorowe światła, przydymione powietrze i zmęczone twarze.
Energiczny utwór stał się hipnotyzujący, niemal psychodeliczny. Największa różnica pomiędzy tą wersją, a oryginalną piosenką jest jej prędkość. Wszystko, czego dziś chcę wydaje się puszczone w zwolnionym tempie, a powolne ruchy tancerek potęgują ten efekt. Kobiety przedstawione w teledysku wykonują erotyczne gesty w sposób pozbawiony uczucia, bezosobowo, beznamiętnie. Ich niechętny taniec w połączeniu ze słowami śpiewanymi przez Monikę Brodkę sprawia, że piosenka jest rozumiana w ironiczny sposób. Ostatnie, czego chcą kobiety z teledysku to lot do nieba w ramionach wąsatych działaczy komunistycznych.
Oprócz Brodki za produkcję i aranżację odpowiada również Agim Dzeljilji. Znany jako A_GIM dodał piosence elektronicznego ducha, co w połączeniu z wokalem Brodki daje oryginalny, wyjątkowy efekt. Niektórzy porównują charakter utworu do Depeche Mode z lat dziewięćdziesiątych, co bez wątpienia jest wartościowym komplementem. Nie sposób również nie wspomnieć o Piotrze Fronczewskim, który w teledysku przypomina swoją rolę z 07 zgłoś się. Czyżby ponownie był gangsterem na tym dancingu?
Przeczytaj także: 7 nietypowych miejsc na instagramową sesję na f7wroclaw.pl