Rząd nakłada na obywateli kolejny podatek – tym razem od deszczu. Tzw. podatek od deszczu, to efekt wejścia w życie od 1 stycznia 2018 roku „Prawa wodnego”. Podatek zapłacą właściciele dużych budynków, czyli wiele spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, czyli w praktyce obywatele. Podskoczą też opłaty za wodę i ścieki. Ile przyjdzie nam zapłacić?
Od 1 stycznia 2018 roku we wszystkich gminach trzeba płacić podatek od deszczu. Zostanie naliczony właścicielom dużych budynków o powierzchni ponad 3500 m2, którzy zabudowali swoją działkę w co najmniej 70 procentach, a w okolicy brakuje kanalizacji deszczowej.
Dotyczy to sklepów wielkopowierzchniowych, magazynów, biurowców oraz spółdzielni mieszkaniowych i wspólnot, które koszty przerzucą na swoich lokatorów.
Zwolnione z tej opłaty są kościoły i związki wyznaniowe, „ze względu na wymiar społeczny” – jak wytłumaczyło Ministerstwo Środowiska.
Wysokość opłaty za deszczówkę ustala wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Warto przypomnieć, że nowy podatek zapłacą mieszkańcy i przedsiębiorcy tam, gdzie lokalne samorządy nie wprowadziły nigdy takich opłat. Ci, co już płacili za deszczówkę, m.in. w Koszalinie, Bielsku-Białej, Poznaniu, Wrocławiu czy Bydgoszczy, zapłacą jeszcze więcej – wylicza „Gazeta Wyborcza”.
„Pieniądze z opłaty tylko w 10% trafią do gmin, aż 90% zgarnie władza centralna za pośrednictwem Państwowego Gospodarstwa Wody Polskie, które liczy na ściągnięcie z Polaków kilku miliardów złotych w skali kraju” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Źródło: wroclaw.wyborcza.pl/podatki.gazetaprawna.pl/businessinsider.com.pl/tvn24bis.pl. Zdjęcie: temblor.net
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Żywność nadal gwałtownie drożeje. Takiego wzrostu cen nie było od 5 lat!