30 lat temu odszedł Roman Wilhelmi. Wybitny aktor. Uwielbiacie go z roli Nikodema Dyzmy? Czy może Stanisława Anioła? To tylko dwie z Jego wielu aktorskich ról.
30 lat temu (3 listopada 1991 troku) zmarł Roman Wilhelmi – wybitny aktor filmowy, teatralny i telewizyjny. Serca Polaków skradł jako Dyzma w najlepszej ekranizacji „Kariery Nikodema Dyzmy” oraz jako Anioł w „Alternatywach 4”. Urodził się 6 czerwca 1936 roku w Poznaniu.
Reprezentował aktorstwo głębokie, ekspresyjne. Pozbawione pozy i efekciarstwa. Postaci, które tworzył, zapadały głęboko w serca widzów. Poruszały do głębi, tętniły prawdą przeżycia.
– Nigdy nie byłem aktorem łatwym. Nigdy mnie recenzenci specjalnie nie lubili. Mam coś kontrowersyjnego w sobie, byłem trudny w odbiorze – mówił Roman Wilhelmi w 1979 roku w jednym z nielicznych wywiadów, które udzielił dla Polskiego Radia.
Czytaj: Polski mural, którym zachwycił się świat
Od 2008 roku w Poznaniu organizowane są Dni Romana Wilhelmiego. W ostatnich latach wydarzenia poświęcone aktorowi przygotowywane są w czerwcu, w rocznice jego urodzin oraz w listopadzie, przy okazji rocznic jego śmierci.
Wydarzenia przygotowywane są przez Fundację sceny na piętrze Tespis i od początku uczestniczy w nich mieszkający w Poznaniu brak aktora, Adam Wilhelmi.
– To cykliczne upamiętnianie brata w jego rodzinnym mieście jest czymś fantastycznym, bardzo się z tego cieszę. Cieszę się też, że przy Scenie na Piętrze stoi ten piękny pomnik, ilekroć jestem w okolicy skweru Romana Wilhelmiego, zawsze tu podejdę, Romek na pomniku wygląda świetnie – powiedział PAP Adam Wilhelmi. Przyznał, że z decyzji Romana o zostaniu aktorem najbardziej cieszyła się mama.
– Była bardzo zadowolona, ona zawsze była za tym, żeby Romcio trafił na scenę. Byłem na jego spektaklach, także, kiedy występował w Poznaniu. Wspaniale było słyszeć, jak publiczność jego rodzinnego miasta wiwatuje na jego cześć. Był całkowicie oddany temu, co robił, był najlepszym polskim aktorem, nikt mu nie dorównywał. Oglądać go na scenie to było coś niezwykłego. Obojętnie, w czym grał, w teatrze, w filmie – każdej roli oddawał się w całości a nie w częściach. Jeśli chodzi o tę stronę życia, był nie z tej ziemi, aktorstwu poświęcił wszystko – dodał Adam Wilhelmi.
Skwer swojego imienia, pomnik i tablice pamiątkowe ma w Poznaniu zmarły aktor Roman Wilhelmi. W swoim rodzinnym mieście, w teatrze Scena na Piętrze, Wilhelmi po raz ostatni wystąpił w premierze teatralnej.
Szef Fundacji sceny na piętrze Tespis, Romuald Grząślewicz podkreślił, że w Scenie na Piętrze Wilhelmi miał swoje trzy premiery, w tym także ostatnią w jego teatralnym dorobku. W kwietniu 1991 r. przyjechał do Poznania z monodramem „Mały światek Sammy Lee” Kena Hughesa w reżyserii Zdzisława Wardejna.
– W trakcie premiery Wardejn, który przedstawienie oglądał z tyłu widowni, zauważył, że Wilhelmi w połowie spektaklu przez pomyłkę opuścił solidny kawał tekstu i powoli zbliża do końca. Wybiegł z widowni, przez podwórze pobiegł za kulisy i syknął: Romek wracaj! Wilhelmi jakoś wrócił do opuszczonych fragmentów – powiedział PAP Grząślewicz.
Premiera monodramu miała miejsce 24 kwietnia 1991 roku, po kilku przedstawieniach Wilhelmi wyjechał ze spektaklem do innych miast.
– W drugiej połowie listopada miał wrócić do Poznania z „Sammym” albo z „Wyspą”, w której grał z Henrykiem Talarem. 4 listopada zadzwonił do mnie Talar i powiedział, że Wilhelmi już do nas nie przyjedzie – powiedział Grząślewicz.Czytaj: Start lodowiska Malta i Ice Party